pexels vojtech okenka 127162 392018

Moja formuła na produktywne dni

Nie zawsze jestem w stanie przejechać dzień na 120%. Czasami mój potencjał daje mi tylko 10%. A czasami to solidne 70%. Jednak jeśli nie będę miał „formuły na produktywne dni”, zmarnuję potencjał. Tam, gdzie mógłbym przenieść góry – przeniosę tylko pagórki. Tam, gdzie mógłbym położyć kilka „cegieł”, nie zrobię nic – a dzień skończę samobiczowaniem.

Obserwacja swoich dni sprawiła, że postanowiłem zbudować taką formułę. I dzielę się nią tutaj – choć ostrzegam, że będzie ewoluowała. Jeśli więc coś dojdzie – chętnie się podzielę edytując ten materiał;-).

Kategorie – czyli Podział dni

Pierwsza podstawowa rzecz, to świadomość. Nie mogę ustawić odpowiednich działań, jeśli nie jestem świadomy dwóch rzeczy:

  • Jaki jest dzisiaj dzień? Podział na dni poniżej.
  • W różne dni reaguję różnie i odczuwam inaczej. Mam inną łatwość skupienia, mam inne myśli które przychodzą, inaczej wpadam w rozdrażnienie itd.

To sprawia, że muszę świadomie rozróżnić dni. Na ten moment podział jest prosty, bo dotyka tylko dwóch rodzajów:

  1. Dzień idealny – od rana rozpoczęty dobrze, skupienie wchodzi perfekcyjnie, bardzo łatwo „złapać flow”.
  2. Dzień beznadziejny – kiedy od rana jest źle (często pobudka później niż planowałem, nerwówka przy przygotowaniu dzieci itd), a potem jeszcze gorzej:
    • Rażąca siła odpychania od tego, co trzeba zrobić
    • Ciągłe dystrakcje – co chwila trzeba gdzieś jechać, coś załatwić, oderwać się od pracy. Dzień staje się poszatkowany.
    • Brak wiary w to, że jakiekolwiek działanie ma sens.

Ogólne zasady, by „ustawić” dzień

Przede wszystkim, aby dzień był możliwie dobry, należy mu pomóc. Jest kilka rzeczy, które warto zrobić, które pozwalają jednocześnie utrzymać pewną strukturę dnia i zwiększyć dyscyplinę.

  1. Dobrze zaplanowany dzień – jeszcze dzień przed. W to wchodzi lista ToDo oraz najważniejsze bloki czasowe w kalendarzu:-). Co ważne – gdy zauważyłem jak trudno jest mi ustawić wieczór przed (głównie ze względu na usypianie dzieci i inne atrakcje), przeniosłem ten zwyczaj na koniec mojej pracy. Po prostu ostatnie 10-15 minut staram się zostawić na zaplanowanie kolejnego dnia. Ilekroć mi się to udaje, mam dużo spokojniejszą głowę.
  2. Pierwsze chwile danego dnia – warto możliwie sprawnie osiągnąć pierwszy mały sukces. Zwykle to są kwestie związane z bieganiem/ćwiczeniami, ale także uzupełnianie dziennika czy czytanie Biblii.
  3. Przypomnienie kluczowych rzeczy – to związane z pkt 2. Mam spisanych trochę takich prawd, rzeczy, które wiem, że mnie budują, o których chcę pamiętać, ale które gubią się w codzienności. Ich przeczytanie ze zrozumieniem danego dnia pozwala lepiej wdrożyć je w codzienność. Co ciekawe, czasami wybieram jedną z tych myśli i czytam kilkukrotnie, aby „osiadła” w mózgu. Potem w ciągu dnia staram się w kilku momentach przypominać o tej jednej konkretnej myśli.
  4. Bardzo szybkie ruszenie do konkretnego zadania z terminem jego zakończenia – szczególnie, jeśli to jest pierwsze zadanie, np. po wejściu do biura. Jeszcze zanim siądę do laptopa, warto żebym myślał o pierwszych momentach i spodziewanym rezultacie. Inaczej bardzo łatwo jest usiąść w przeglądanie maili, wpisów na LinkedIn itd. Błyskawiczne wejście w konkret pozwala nadać samemu sobie rytm.

Formuła z podziałem na dni

Idealny dzień

Tu sprawa jest jasna – nie trzeba stosować szczególnych „hacków” – robota po prostu idzie do przodu. Jednak warto podkreślić, że jeśli jest to tego typu dzień, to należy wycisnąć z niego nie 100% a 120%. A to można zrobić tylko narzucając sobie hardcorowe zadania i tempo. Ciągłe stawianie sobie wyzwań, mówienie „NIE” większości rzeczy które przychodzą i przeciąganie granic swoich możliwości, pozwala faktycznie wybić się poza oczekiwane „100%”.

W trakcie idealnego dnia po prostu nie ma wymówek i nie ma litości – robię więcej, niż jest to oczkekiwane.

Beznadziejny dzień

Tu sprawa ma się o tyle bardziej problematycznie, że w taki dzień nic nie idzie tak, jak powinno. Jest jednak kilka elementów, które mogą uratować całość. Podstawowa jest jednak ta jedna rzecz, aby zidentyfikować sobie „beznadziejny dzien” i zaakceptować, że to nie jest ten moment, gdy przenoszę góry.

  1. Ze wszystkich rzeczy do zrobienia, wybrać w danym momencie tylko jedną. Tę, która pchnie sprawy do przodu. Usunąć rozpraszacze. Zrobić ją, nawet jeśli tylko ona miałaby zająć resztę dnia. To jest „kawałek dzieła” nad którym pracuję. Jeśli się uda – to już dobrze!
  2. Jeśli robię tę jedną rzecz, jest szansa, że wrócę na tory. Wtedy całość powtórzyć z kolejną. Nawet jeśli jednak nie – wykonanie tej jednej rzeczy pcha sprawy do przodu.
  3. Jeśli dzień jest poszatkowany – zrobić sobie chwilę oddechu. Spojrzećspokojnie na dzień. I jeśli się da, zaplanować konkretne bloki – może być jeden, albo kilka. I w tych blokach umieścić bardzo konkretne zadania, które są kluczowe dla dzisiejszego dnia. Media społecznościowe i inne rozpraszacze zupełnie wyrzucić – dziś jest wyjątkowy dzień, który wymaga szczególnej uwagi.
  4. Pamiętać o tym, że mam ważne zadanie. Jestem wezwany do wielkich rzeczy. I takie dni są momentem treningu charakteru!
  5. Przed wykonaniem zadania, złapać oddech. I skupić się na przejściu ze staniu rozproszenia do stanu wykonywania zadania.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *